środa, 30 marca 2016

Le Petit Pet- czyli jak znalazłam woreczek doskonały.

       Kojarzycie taki moment, w którym odbieracie paczkę od listonosza/ z paczkomatu i już przy pierwszym spojrzeniu na nią myślicie sobie "o, jak miło!" ? Tak właśnie urodził się w mej głowie pomysł napisania posta o paczce, którą dane mi było otrzymać, tym bardziej, że po tej pierwszej myśli była kolejna i kolejna... Ale od początku...

      Dawno, dawno- 7-8 lat- temu, na pierwszym w moim życiu kursie trenerskim dostałam wraz ze skryptami woreczek na smaki Trixie, o taki --->


Mało atrakcyjny, mało praktyczny (ściągacz 3cm poniżej górnej krawędzi woreczka) oraz średnio trwały, ale miał dla mnie jedną zaletę- zapięcie/ przypięcie generalnie tę czarną wsuwkę, którą można było zahaczyć o kieszeń, krawędź legginsów, pasek, szlufkę w spodniach- nie było ograniczeń. Jedyną wadą było stosunkowo łatwe wysuwanie się wsuwki. I tak o to, po 3 latach użytkowania popruty, dziurawy, ale jeszcze służący woreczek Trixie zagubił się w drodze z treningu do domu. Pech. I to tym większy, że zacięłam się i stwierdziłam, że jak mam kupić woreczek na smaki to tylko taki, który będzie mi się podobał i już! Więc przez kolejne 2lata nosiłam smaki upchane po kieszeniach, bleah... Na szczęście to był czas, w którym zaczęły się rozwijać firmy szyjące treningowe/ psie gadżety na zamówienie dzięki czemu stałam się posiadaczką woreczka na smaki Furkidz, który z opisu producenta miał być nie za duży, nie za mały, wygodny, pozwalający na szybkie wydobycie smaczka i nie gubiący ich. O tak wylądał--->

Nie był to strzał w 10. Woreczek był mikrusi z małym otworkiem na wydobycie smaczków, w którzy ciężko było włożyć moją małą dłoń, otwór nie zamykał się w ogóle przez co przy próbie podbiegnięcia smaczki rozsypywały się na boki jak woda w fontannie, a zapięcie na klasyczny karabińczyk na wysuniętym troczku powodował bujanie się woreczka w przód i w tył oraz na boki przy każdym kroku co swoją drogą również kończyło się wypadaniem smaczków jeśli było ich więcej- a o to nie było trudno ponieważ woreczek miał tylko ok 10cmx6cm i ilość smaczków jaką mieścił była dobra na wystawę, albo na trening z malutkim pieskiem (nawet biorąc pod uwagę dosypywanie smaczków w przerwach między ćwiczeniami). Ostatecznie woreczek wisiał na haczyku, a ja nadal upychałam smaczki po kieszeniach.

    Minęły kolejne lata i stało się! Miłość od pierwszego wejrzenia- tak, do woreczka! Biało czarny, idealny, ale... przypinany na karabińczyk. Szybka rozmowa z Mileną przez pw na facebooku i udało się ustalić, że jest możliwość zrobienia specjalnie dla mnie woreczka z wytęsknioną wsuwką- cud nie kobieta!
Minął czas potrzebny na zamówienie wsuwki, stworzenie woreczka i wysłanie go do mnie, szybka wizyta w paczkomacie i tu zaczyna się bajka...
       Spojrzenie nr. 1
         
                        Paczka obklejona tasiemką w kolorowe kotwice- serduszko zmiękło <3


      Spojrzenie nr. 2

A to niespodzianka- dwie koperty!
Pomyślałam, że w kopercie z "małym prezentem dla chłopaków" znajdę po ciachu dla nich i to już wydawało mi się ogromnie urocze i miłe ze strony Mileny. To jednak nie koniec...
    
     Spojrzenie nr. 3, 4 i 5
Pięknie zapakowany woreczek oklejony naklejkami z logo z przymocowaną imienną, kolorową i piękną metką.

Stoper i gumeczka dobrane przeze mnie by pasowały do kurtki treningowej- a co! Nieprzemakalna podszewka.

Wsuwka po lewej okazała się dużo mniejsza niż ta w woreczku Trixie co budziło moje obawy, na szczęście Milena dorzuciła karabińczyk w razie W.

        Spojrzenie nr. 5

 A co to tu się kryło w kopercie z "małymi prezentami"???
       
Tak! Bandamki!
Chustki są uszyte tak by nie krępowały w żaden sposób psiaków, są nakładane na obroże dzięki czemu pies nie czuje nic co obejmuje mu szyję poza samą obrożą i wyglądają obłędnie! Na zdjęciu bandamka na obroży już nadszarpnięta użytkowaniem przez Livaia, który wygląda w niej jak cukierek do schrupania--->

Byłam tak zachwycona dopracowaniem detali, które teoretycznie nie mają znaczenia ponieważ kolorowa tasiemka i piękne, graficzne metki nie wpływają w żaden sposób na funkcjonalność woreczka na smaczki, ale tak bardzo cieszą me oczy, że nie mogłam się z Wami tym wszystkim nie podzielić. Cudowny prezent dopełnił wrażenie pełne zachwytu. 
Do takich ludzi się wraca, takich ludzi chce się wspierać i sama gorąco polecam zakupy w Le Petit Pet, bo potrafią zachwycić najmniejszym nawet detalem. 

     To może coś o samym woreczku, który przeszedł już swoje testy:
-wielkość bardzo na plus (mam rozmiar M) mieści się tyle ile trzeba
-głębokość woreczka sprawia, że gdy jest otwarty nic się nie wysypuje- nawet przy podbiegach
-wsuwka mimo swojej wielkości trzyma woreczek na miejscu i do tej pory nie zdarzyło mi się go zgubić
-na karabińczyku nie buja się jak woreczek furkidz- nie mam pojęcia od czego to bujanie zależy, może to kwestia miejsca przymocowania karabińczyka do samego woreczka?
- podszewkę czyści się ultra-szybko! I ultra-szybko wysycha- woreczek przeszedł u mnie test zepsutej wołowiny, o której zapomniałam po treningu i została w temperaturze pokojowej na 24h... Delikatnie mówiąc woreczek nie pachniał, ale wystarczyło przepłukać samą podszewkę wodą z płynem do mycia naczyń i po wyschnięciu NIC nie czuć- BARDZO NA PLUS.
Dodatkowo idealnie pasuje do niebieskich i różowych suwaków w mojej kurtce :))))

 CZEGO CHCIEĆ WIĘCEJ?




Link do sklepu: Le Petit Pet



3 komentarze:

  1. Jest też ogromnie praktyczny! Na dodatek w przystępnej cenie, także po śmierci Trixie polecam Le Petit Pet <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś cudowna! Od 2 lat szukam dokładnie tego! Dzięki za posta <3

    OdpowiedzUsuń